Profil

Moje zdjęcie
blogsalonypieknosci@gmail.com

piątek, 19 sierpnia 2011

Utwardzanie paznokci żelem - Amazing Studio - pani Justyna Małek

Podejście drugie do Amazing Studio... Byłam tam ostatnio na french manicure u pani Ady (opis w poście z czerwca). Z daleka bardzo ładnie, paznokcie trzymały się caaaały miesiąc bez odprysków, dopiero pod koniec zaczęło podchodzić powietrze po bokach i czasem nieczystość jakaś się tam zbierała :) ale ogólnie dobrze, ze stopami trochę inaczej, bo paznokcie tu są malutkie co poniektóre i odrosły zwyczajnie - ale w sumie też trzymały się do samego końca. Żeby nie było widać odrostu, malowałam paznokcie dwiema warstwami lakieru wybielającego Inglota - daje mleczny kolor i jedyne, co widać, to odrastającą wypukłość żelu na paznokciu. W przypadku frencha - cieniutki paseczek na końcu długiego paznokcia też nie wygląda najnaturalniej, ale nie rzucało się to jeszcze tak w oczy. Jeszce po miesiącu dostałam komplement "och jakie ty masz ładne paznokcie!", więc chyba coś w tym jest ;) A oto parę fotek:





Postanowiłam jeszcze raz spróbować w Amazing Studio ze względu na bardzo dobre opinie o pani Justynie i tym razem umówiłam się właśnie do niej. Na początku umówiłam się znowu na french stopy+dłonie, ale w międzyczasie zdecydowałam, że na dłoniach zrobię tylko przezroczysty żel, a na stopach french. Mam dość białą płytkę i przy pomalowaniu wybielającym Inglota wygląda to naturalnie i ładnie, a nie uniknę takiego efektu, jak powyżej :)
Położenie i wystrój salonu opisywałam już ostatnio i od tego czasu nic się nie zmieniło. Może tylko to, że siadam przy drugim stoliku i mam widok prosto na ścianę z wieloma dyplomami pani Justyny :)
Zaczynamy. Przy frenchu za każdym razem trzeba usunąć stary żel i założyć nowy. Piłuje się go po frezarką z każdego paznokcia. Pani Justyna piłuje ostro i już za chwilę wszędzie wokoło jest pełno białego pyłu - najpierw jedna dłoń, potem druga. Nie jest to najprzyjemniejsze, nie boli, ale cały czas jestem w stresie, że wypiłuje mi za mocno płytkę, a wtedy zaboli mocno :)) Na szczęście, nic takiego się nie dzieje. Mimo to widzę jakie te paznokcie marne... cieniutkie i płytka nie jest jednobarwna, a taka "poszorowana". Pani Justyna zauważa, że jeden paznokieć mi zakwitł. Nie zdarza mi się to, pytam więc, od czego (bo podejrzewam, że to sprawka tego wstrętnego żelu!) - a to od braku witamin, a to od diety... No cóż, zakwitł - mała biała plamka, nic poważnego... Widzę też na nieszczęście, że moja wiecznie biała płytka jest raczej przezroczysta i ma nierównomierny kolor, no ale mam nadzieję, że to przejściowe, w końcu dopiero co zdjęłyśmy żel. Pytam, czy są jakieś inne sposoby ściągania żelu. Są - czysty aceton i mogę to sobie nawet zrobić w domu, ale wysusza niemiłosiernie (mogę w to uwierzyć, to zwykły rozpuszczalnik), a przy mojej i tak już suchej skórze to może być zabójcze. Pani Justyna pyta mnie, jaką chcę mieć długość i kształt - wybieram na prostokąt, ale brzegi spiłowane (bardziej naturalnie) - i piłuje każdy paznokieć, równając je długością jeden obok drugiego i porównując dwa palce np. wskazujące obu rąk - żeby miały taką samą długość. Tym razem zapobiegliwie poprzedniego dnia odsunęłam sobie wszystkie skórki, żeby nie powtórzyła się sytuacja z poprzedniego razu - pani Ada skórek mi wcale nie odsunęła, dlatego na dzień dobry, po odsunięciu w domu, miałam mały odrost. Frezarką pani Justyna przejeżdża płytkę i paznokcie gotowe do nakładania kolejnych warstw. Tym razem trwa to dużo krócej, mam też wrażenie, że jest mniej warstw żelu (nie licząc białego paska frencha i koloru), że rzadziej przebieram rękami wkładając je kolejno do lampy. Na jeden paznokieć wpadł jakiś paproch, nierówność - pani Justyna zauważyła i położyła żel od początku. Odnoszę wrażenie, że jest perfekcjonistką :) Wypytuję ją też o różne rzeczy związane z kosmetyką i paznokciami w szczególności - ma doświadczenie, rozmawia się z nią swobodnie i można się pośmiać, więc czas mija. Nie zauważam prawie tego telewizora włączonego na jakiś żenujący program :). Tymczasem widzę, że spod tego bezbarwnego żelu przebijają niedoskonałości mojej płytki. Tak, jak została wypiłowana, tak wygląda - widać smugi, kwitnięcie, a zwłaszcza, że zawsze białe końcówki mają niejednolity kolor i są półprzezroczyste.. Pani Justyna proponuje, że czymś mi tam przeciągnie paznokieć, żeby wyglądał lepiej, naturalniej - zgadzam się. Jest to ostatnia warstwa lakieru - żeby nie skłamać - hybrydowego i chyba ma lekki kolor - myślę, że to między innymi po to, żeby te niedoskonałości trochę zamaskować. Efekty widać na zdjęciach.


Mam nadzieję, że ta płytka z czasem znowu przybierze kolor biały... Na zdjęciu może to nie być aż tak widoczne, ale dla mnie różnica jest znacząca. Być może też dlatego, że przyzwyczaiłam się do śnieżnobiałego frencha... Mimo wszystko, jestem bardzo zadowolona, nie będę musiała kolejnym razem piłować całości, tylko uzupełnić i dzięki temu nie będę już tak tej płytki męczyć (tak, tak, już postanowiłam, że będzie następny raz :)) ).

Teraz kolej na stopy. Przechodzimy do drugiego pokoju, w którym stoi łóżko. Moczę znowu stopy przez kilka minut w takim małym masażerze - niestety, jest znowu brudny w środku - wygląda nieestetycznie. Potem biorę pierwszą z brzegu urodowo-potkarską gazetę i "zagłębiam się" w niej. Moje stopy są robione :) Znowu piłowanie całego żelu, wyrównywanie płytki i po kolei warstwy żelu - tym razem z białym paskiem, który zręcznie malowany jest od ręki (nigdy tego nie pojmę ;o ). Lampa, żel, lampa, żel i gotowe! Potem miły masaż stóp z kremem i koniec.
Od razu umawiam się na uzupełnianie żelu na za około 4 tygodnie. Pani Justyna mówi mi, że zwykle Klientki umawiają się na paznokcie u dłoni co jedną, a u stóp - na co drugą wizytę. Tak też robię. Za miesiąc uzupełnimy żel, a za dwa - french :). Tym razem płacę 120 zł. Pani Justyna wie, że jestem tu drugi już raz, i dostaję kartę stałego klienta, która po trzeciej wizycie upoważnia mnie do 10% zniżki na jakiś zabieg (najpewniej związany z paznokciami), po 5. wizycie - zdobienie paznokci gratis, po 7. = -15% na zabieg i po 10 - parafina na dłonie i stopy gratis. Hm, zobaczymy, czy dotrwam... ;)

4 komentarze:

  1. Bardzo lubię Twojego bloga :)
    Sama jestem kosmetologiem, więc to ciekawe czytać o tym co myśli klient :)
    Przy odrostach polecam delikatnie spiłować tą "górkę" pilnikiem, nałożyć utwardzacz, albo jakiś lakier i nie będzie się on tak w oczy rzucał.
    No i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo mi miło :) i dziękuję za radę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny blog, przeczytałam wszystko, może rozszerzysz kiedyś o recenzje z innych miast? :)
    Co do spiłowywania, sama nie wiem, ale chyba jednak wolałabym usuwać acetonem.. bo jeśli pojechałoby się za daleko, to po paznokciach..

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie chodzi o usunięcie tylko delikatne spiłowanie "górki", pomalowanie utwardzaczem- co zniweluje odrost :)

    OdpowiedzUsuń