Profil

Moje zdjęcie
blogsalonypieknosci@gmail.com

poniedziałek, 6 lutego 2012

Koloryzacja Chrome Joico w salonie Lorenco

Szukając salonu, w którym stosują wypróbowane już przeze mnie z pozytywnym efektem farby Joico, trafiłam do Lorenco na Sokolniczej. To nie jest mój pierwszy raz, bo wcześniej robiłam tam regenerację Joico. Teraz chciałam ożywić mój naturalny kolor włosów i troszkę je wyrównać.
Adres już znam, więc nie mam problemów z trafieniem, ale przy pierwszej wizycie polecam rzucić okiem na mapę ;) Przychodzę 10 minut przed czasem, ktoś jeszcze jest strzyżony, więc siadam na kanapie i zabieram się za jakąś "Claudię". Na recepcji ktoś jeszcze siedzi i klika w klawiaturę, z "zaplecza" też docierają jakieś dźwięki. Nie wiem, czy to wiatrak, kominek, czy ktoś tam po prostu siedzi... W salonie jest też baaaardzo ciepło - bardzo pozytywne odczucie, kiedy na zewnątrz taki mróz :) Po kwadransie zostaję zaproszona przez panią Alinę na fotel i pada pytanie "co robimy?". Więc mówię, że chciałabym zafarbować na kolor bardzo, bardzo zbliżony do mojego naturalnego, żeby uzyskać efekt pogłębienia koloru i błyszczenia. Naoglądałam się po prostu tych billboardów i reklam... ale nadzieja na boskie włosy zawsze umiera ostatnia ;) Pani Alina ogląda i maca moje włosy, zgaduje, że miałam robiony balejaż. Ale nie, to od słońca w lecie :D Musi wyglądać profesjonalnie :) Mówię pani Alinie, że miałam już kiedyś włosy farbowane Joico i byłam zadowolona. Pani Alina tak patrzy na mnie i stwierdza, że poleca mi bardziej koloryzację, a nie farbowanie. Rozmawiamy trochę o różnicach - przede wszystkim koloryzacja trzyma się do 2 miesięcy, nie widać odrostów. Ponadto nie zawiera amoniaku, więc jest bezpieczniejsza dla włosów - nie niszczy ich. Zastanawiam się, czy farbowanie nie pogrubi moich włosów chociaż troszkę (baaaardzo by mi się to przydało)?
- Nie - mówi pani Alina - to bzdury.
Oczywiście jak pani ułożę włosy, odbiję od nasady, wymodeluję, to wyjdzie Pani z salonu z takim przekonaniem, ale... nie czarujmy się.
Doceniam szczerość. Decyduję się na koloryzację (Chrome - okazuje się, że to to samo, co miałam robione kiedyś), wybieramy gotowy kolor, troszeczkę ciemniejszy, niż mój naturalny, ale prawie taki sam, jak włosy przy głowie (bo te dłuższe widziały już sól morską i lato). Pani Alina zakłada mi pelerynę i idzie mieszać farby, a ja dostrzegam, że na zapleczu siedzi młody chłopak (chyba syn?) i coś tam przegląda, może się uczy... Po salonie chodzi też jakiś mężczyzna, głównie siedzi w recepcji - być może mąż? Fryzjerka wraca i zaczyna nakładać farbę pędzlem od nasady na środku głowy, pasmo po pasmie, potem na całe włosy. Trwa to kilka minut, podczas których rozmawiamy o pielęgnacji włosów, kosmetykach, o tym, że nie mogę ich myć szamponem ziołowym, bo farba szybko zejdzie (ups!) i muszę używać delikatnych szamponów. Całe szczęście, że mam jeszcze jakiś zapas z poprzedniego farbowania. Po nałożeniu mam odczekać 20 minut. Podczas czekania dostaję herbatę w fikuśnej filiżance i czytam sobie kolejną gazetę. Po czasie zostaję zaproszona na mycie. Dwa razy szampon, potem odżywka i miły masaż głowy. Po umyciu wracam na fotel i zauważam, że kolor jest nieco ciemniejszy i bardziej wyrazisty. Pani Alina rozczesuje mi włosy i zaczyna podcinać. Prosiłam o podcięcie 1 cm. Fryzjerka tnie i pokazuje mi obcięte końcówki - tyle czy więcej? Tyle. 1 cm maksymalnie - i tak też się dzieje. To jest fryzjer, który słucha - o tym mogę zapewnić :)
Nie ma strachu, że zamiast 1 cm obetnie 5 cm albo wycieniuje zamiast podciąć na prosto ;) Tak, jak chciałam, tak mam. Pora na suszenie. Najpierw włosy są czymś lekko spryskane, potem podsuszone i modelowane na szczotce. Nie ma piorunującego efektu mega podniesienia itp. po tym modelowaniu, ale też akurat nie zależy mi na tym, bo za 5 minut zakładam czapkę. Ale kolor jest super i włosy się błyszczą. Zmiana jest zauważalna dla mnie, a raczej niezauważalna dla otoczenia - naturalny efekt, o który chodziło.
Za koloryzację i podcięcie długich włosów płacę 130 zł (gotówką!! kartą nie można).

Na życzenie Mścisławy ;) i jako próba pokazania efektu, wrzucam kilka fotek z przed i po koloryzacji. Niestety, jak to w sztucznym świetle aparatem cyfrowym - w zależności od opcji, wychodzą różne odcienie.
I tak przed (zdjęcia z września 2011):



a teraz po - zdjęcia sprzed chwili (przy okazji wychodzi moja włosowa historia ;)):


Także różnicy za bardzo nie widać, natomiast jedna osoba zwróciła mi dzisiaj uwagę, że pofarbowane ;) więc coś tam można jednak zauważyć. Może bardziej to, że jest jednolity kolor, bez odbarwionych słońcem pasemek... Pozdrawiam!

4 komentarze:

  1. szkoda, że nie ma zdjęc efektu :P

    OdpowiedzUsuń
  2. dobra uwaga!
    trudno jest wydobyć aparatem kolor - przy różnym świetle wychodzą różne odcienie, ale postaram się coś wykombinować i wrzucić niedługo ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. a jaki kolor nakładałaś? Jakiś popielaty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vea, nie, kolor zbliżony do naturalnego - ciemny blond. raczej ciepły, niż zimny. trudno to uchwycić aparatem niestety.

      Usuń